Szarańcza

13/08/2011

Nie lubię tego całego upalnego nudziarstwa gości pokroju Marqueza. Ale jakoś, zupełnie przypadkiem, połknąłem „Szarańczę”.

Ta powieść, to tak naprawdę pierwsza większa rzecz późniejszego Noblisty. Zabrałem się za to na spacerze, kiedy Jeremiasz był łaskaw przysnąć. Wciągnęło. Może dlatego, że Marquez jeszcze nie umiał koncertowo nudzić 😉

„Szarańcza” to opowieść o małym miasteczku, Macondo, które wir historii i biznesu odnalazł, przeżuł, połknął i wydalił. Osią powieści jest historia przybysza, który jest lekarzem. To dziwak i samotnik, którego nienawidzi całe, prawie opustoszałe miasteczko. Lekarz odmówił onegdaj pomocy jednemu z mieszkańców. Teraz, kiedy został odnaleziony martwy w swoim zapuszczonym mieszkaniu, ludzie chcieliby widzieć, jak gnije bez niczyjej pomocy. Taka zemsta. Jednak pułkownik – dziwny przyjaciel, który kilka lat gościł lekarza w swoim domu – zmusza rodzinę, by wspólnie dokonać pochówku.

Historia opowiadana na trzy głosy: pułkownika, jego córki i wnuka wbija się w pamięć w niecodzienny sposób. Emocje, nastroje, wrażenia – tylko to pozostaje po lekturze. Wydarzenia są najmniej istotnym elementem opowieści budowanej przez Marqueza.

Wrócić do tego raczej sam sobie nie polecam. Ale jako wytchnienie między poważniejszymi tekstami – jak najbardziej.

No Comments

Comments are closed.