Czerwona zaraza z intelektualnym zadziorem

09/07/2015

Zbigniew Załuski nie był zwykłym komuszkiem. Był komuszkiem niepokornym, oczywiście na miarę swoich możliwości i cierpliwości tych, dzięki którym trafił na czerwony piedestał. „Drogi do pewności” to wydany pośmiertnie zbiór kilku tekstów, jakbyśmy to dzisiaj nazwali historiozoficznych. Nie spodziewajmy się jednak taniego, leninowsko-stalinowskiego zbioru zaklęć. To dobrze, na swój sposób logicznie napisane wywody osadzone w czerwonym niczym samo piekło kulcie komunizmu. Narodowego komunizmu, bo i taki odcień co jakiś czas przybierała propaganda strasznych czasów.

zaluskiDzisiejszego, zwłaszcza nieoczytanego w ówczesnej literaturze propagandowej czytelnika może dziwić tutaj wszystko. Jak to możliwe, że na początku lat 70. autora, Polaka (?!) szczerze boli wygrana przez Polskę wojna z bolszewikami? Wojna to może za dużo powiedziane, bo zdaniem Załuskiego była to „zbrojna pomoc rewolucyjnego państwa rosyjskiego”, która niestety „nie wzmocniła, lecz osłabiła siły rewolucji w Polsce”. Straszna sprawa. Autor jako nastolatek był żołnierzem, trzeba przyznać, że bardzo odważnym, ale po wojnie dostał czerwonego rozumu. Zresztą już może i wcześniej. Jako czternastolatek został zesłany do Kazachstanu. Trzy lata później był już żołnierzem 1 Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. Ramię w ramię z bolszewikami doszedł aż do Berlina. Czy po drodze przestał być Polakiem, a stał się polskim bolszewikiem? Nie wiem. Po wojnie został w armii, był wziętym propagandzistą, został nawet posłem. Był tubą pewnego nurtu partyjnego. Sam pisze, co jest jego motorem: „prawdziwie marksistowska, prawdziwie leninowska, prawdziwie słuszna, socjalistyczna i demokratyczna zasada walki i pracy”.

Na czym więc polegała jego niepokorność? Przede wszystkim na wspominaniu nazwisk i faktów, których wówczas wspominać nie wypadało. Załuski pisze na przykład o tym, co sam nazywa „półwojną domową”. Pisze o niej tak: „Jesienią 1945 roku, przez cały rok 1946 i 1947 nadal padały w Polsce strzały i lała się krew. Walka nosiła charakter zdecydowanie polityczny: o treść władzy, o wpływ poszczególnych partii, o pozycję polityczną nowego państwa, o powiązania i sojusze”. Za to zginęła Inka, za to oddał życie Pilecki? Załuski w innym miejscu napisał coś naprawdę mądrego, szkoda tylko, że nie zrozumiał tego, co sam napisał: „Omyłki są rzeczą ludzką. Mylą się ludzie, klasy społeczne, czasem całe narody. Mylą się częściej partie polityczne, rządy, politycy i przywódcy”. Mylą się także – chciałoby się dodać – ideologiczni propagandziści.

Historia pokazała, że pułkownik Zbigniew Załuski mylił się całkowicie. Historia pokazała, że rację mieli Inka i Pilecki. Boli mnie to, że codziennie przechodzę w Bydgoszczy przez park im. pułkownika Zbigniewa Załuskiego, który „walczył mężnie orężem i piórem”, a nie parkiem im. Żołnierzy Wyklętych. Dziwne są losy historii, która zostawia na cokołach komuszków, a wstydzi się bohaterów. Ale to temat na inny wpis…

Wrap Up

Załuski "Drogi do pewności"

  • 5/10
    Wartość historyczna
  • 7/10
    Jakość wywodów

Pros

Cons

No Comments

Comments are closed.