Chciałem zobaczyć z bliska, jak wygląda polski faszysta. Mimo usilnego wypatrywania, zdartych zelówek i całodniowych poszukiwań: wciąż nie wiem, nie znalazłem na Marszu Niepodległości ani jednego. Widziałem za to kilkanaście tysięcy osób zgodnie krzyczących m. in. „Wolność, Własność, Sprawiedliwość” oraz „Cześć i chwała bohaterom”. Żeby nie było wątpliwości: widziałem także latające kamienie i palący się samochód. Już podczas przedpołudniowej wizyty w Muzeum Powstania Warszawskiego widać było atmosferę napięcia. W olbrzymich kolejkach grzecznie stali młodzieńcy z biało-czerwonymi flagami, z dyskretnymi emblematami rodzimych drużyn. Na ulicach Warszawy widziałem wielu, bardzo wielu ludzi z narodowymi flagami. Jeszcze bardzo późnym wieczorem w czwartek przechodziłem obok lokalu przy Nowym Świecie, gdzie w piątek doszło ? jak podają media ? do dantejskich scen z udziałem polskich i niemieckich anarchistów. W czwartkowy wieczór przechodnie z biało-czerwonymi odznakami przyglądali się tylko. Podczas uroczystości pod Pałacem Prezydenckim (jak co miesiąc, 10) nie widziałem żadnych nerwowych sytuacji związanych z anarchistami, choć byłem tam jedynie (po drodze), nie dłużej niż parę minut. Marsz Niepodległości miał ruszyć o godzinie 15.00. Problem w tym, że wokół placu Konstytucji tłoczyło się z każdej strony mnóstwo osób, nie mogąc dojść do miejsca zgromadzenia. Ulica Marszałkowska była zablokowana przez policję, podobnie jak Koszykowa. Setki osób krążyło szukając…