Z koperty wypadła książka. Nie znałem człowieka, myślałem chwilę, że to fejk. Krzysztof Koziołek. „Nie pozwól mi umrzeć”. Nie spojrzałem na załączony list, nie czytałem obwoluty. Jak pies Pawłowa zabrałem do domu przeczytałem pierwszych kilka stron zanim nalałem sobie wina i rozsiadłem się wygodnie. Napisałem do autora następnego dnia krótki mail zaczynający się mniej więcej w ten sposób: „Nie Pana szlag trafi! Zabrał mi Pan cały wieczór i na pewno się na tym nie skończy!”.
Teoretycznie koncept na sukces tej powieści jest banalnie prosty: chwytliwy, kontrowersyjny temat, nieco przerysowani bohaterowie, wartka akcja, telegraficzny język i Top Ten w księgarniach. Czyli mamy kwestię szczepień, ludzkie dramaty, zdesperowanych poszukiwaczy Prawdy i Dobra, strzelaniny, trochę golizny, teorię spiskową. Banalnie proste? Tylko w teorii.
W praktyce nie jest ze mną tak łatwo. Połknąłem całego Cobena, Larssona, całą Gerritsen i tabuny pomniejszych zdobywców Top Ten. Temat szczepień znam na wylot. Żadna ściema nie przejdzie – i powiem szczerze, „Nie pozwól mi umrzeć” niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczyło. Jak to w polskich wydawnictwach, jest parę literówek. Jak to u polskiego autora: jest momentami pójście na skróty (nazwiska bohaterów!). Ale nie zmienia to faktu, że Koziołek trafia na listę moich ulubionych autorów, a ta powieść na regał z ulubionymi książkami.
O czym to jest tak naprawdę? Troje bohaterów: mąż zaginionej pracowniczki agencji marketingowej, matka zmarłej po szczepieniu córki i policjant robiący przyjacielowi przysługę stają przeciwko globalnemu koncernowi farmaceutycznemu, który wprowadza właśnie w Polsce swoją nową szczepionkę. Nic nie jest takie jak się wydaje, za wszystkim stoją gigantyczne pieniądze – tak duże, że ludzkie życie przestaje mieć wartość.
Koziołek w nieco przerysowany, oczywiście, sposób pokazał wszystkie strony. Lekarzy, polityków, urzędników, policjantów, rodziców, pacjentów, dziennikarzy. Nie można mieć o to pretensji, ten gatunek literacki, ta hybryda thrillera medycznego, kryminału i powieści sensacyjnej tak po prostu ma. Mam ogromną nadzieję, że „Nie pozwól mi umrzeć” trafi do czytelników. Choć mam równocześnie ogromne obawy o sprawność „wiodących sieci dystrybucyjnych”. Coś mi się zdaje, że akurat tego tytułu nie będą miały w ofercie. Zachęcam gorąco: poszukajcie, przeczytajcie. Tylko serio ostrzegam, że dwa-trzy wieczory wam jegomość Koziołek zabierze z życia. Ale warto…
No Comments
Comments are closed.