Michel Houellebecq kojarzył mi się dotychczas z lekko skandalizującym, lekko lewicowym intelektualizmem. Dwa najmocniejsze skojarzenia, to pornografizujące „Cząstki elementarne” i nazwanie islamu „najgłupszą religią świata”. Dlatego jak mi przyjaciółka poleciła „Uległość”, wahałem się. Muszę ostatnio bardzo skrupulatnie dobierać lektury, bo czasu na nie mam bardzo mało. Uległem… i nie żałuję.
Akcja „Uległości” toczy się we Francji w roku 2022. Głównym bohaterem jest profesor Sorbony specjalizujący się w uwodzeniu studentek i wykładaniu dziewiętnastowiecznej literatury. Statusem wykładowcy szanowanej uczelni, pieniędzmi i młodymi, zmieniającymi się co rok dziewczynami próbuje zagłuszyć samotność. O śmierci rodziców dowiaduje się z listu, bo nie widział ich od wielu lat. Nienarzucająca się diagnoza stanu rodziny Europy XXI wieku… W tle mamy zbliżające się wybory prezydenckie, w których wygrywa doskonale wyglądający erudyta, dziecko agencji public relations, które kochają zarówno środowiska centrolewicowe, jak i centroprawicowe: Mohammed Ben Abbes. Muzułmanin. W jednej chwili świat naszego inteligenta i don Juana zawala się w drobny mak. Chwilę wcześniej jego dziewczyna – młodziutka żydówka – wyjeżdża z rodzicami do Izraela. Teraz on traci pracę, bo Sorbona staje się uczelnią muzułmańską. Traci też radość, bo dziewczęta nie obnoszą się ze swoją seksualnością, a do nauki na poziomie ponadpodstawowym mają bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy dostęp. Traci nadzieję.
Francois chce zrozumieć, co tak naprawdę się stało, że Francuzi wybrali w demokratycznych wyborach kogoś, kto w mgnieniu oka tak bardzo zmienił ich ojczyznę. Nie umie. Jego przyjaciele, naukowcy, przechodzą na islam. Biorą drugą, trzecią, czwartą żonę. Wreszcie, bez większych oporów, poddaje się Nowemu Światu.
Nie jest to powieść antyislamska, ale nie jest też antyfrancuska, antychrześcijańska, czy antyeuropejska. Ciekawy jest wątek przystąpienia do Unii Europejskiej takich państw jak Maroko, Turcja, Liban i Egipt – ale to oczywiście dla smakoszy. „Uległość” jest świetnym przedstawieniem oczywistości: Europejczycy, a zwłaszcza Francuzi, stracili wolę. To nie jest kwestia tożsamości, tylko coś głębszego – stracili wolę, stali się tłustymi misiami, które nie mają najmniejszej ochoty podnieść łapy i pokazać zęby nawet wtedy, kiedy stado wilków krąży wokół nich. Chcą dobrze zjeść, napić się, chcą seksu i prestiżu. Nie potrzebują nic więcej. Tak po prostu. A jednak czują przeraźliwą pustkę. Wtedy islam przynosi ład i głęboko skrywaną potrzebę sensu w życiu każdego człowieka. W cieniu starych katedr, gdzie wykuwała się przed wiekami myśl chrześcijańska, rodzi się Nowy Świat.
No Comments
Comments are closed.