Już prawie kończę moją długą podróż z Harlanem Cobenem. Prawie. Tym razem w ciągu dwóch wieczorów (i nocy…) połknąłem „Back Spin”. Było warto. Smakowało przyzwoicie, miało zaskakujące nuty, niestrawności nie zanotowano.
„Back Spin” to część cyklu o Myronie Bolitarze. Dość nietypowa. Zwróciłeś uwagę, że piszę tak chyba przy każdej książce Cobena? Nieważne. Co więc różni tę powieść od pozostałych części cyklu? Tak naprawdę tylko dwie rzeczy. Tłem jest US OPEN, największy chyba turniej golfowy na świecie. Bolitear kompletnie nie zna się na tym sporcie, ale zarówno on, jak i czytelnicy, już w połowie powieści będą w miarę obeznani z zasadami golfa. Poza tym Myron musi sobie tym razem poradzić bez pomocy Wina, który zdecydowanie odmawia udziału w poszukiwaniach porwanego chłopca. Chad jest synem państwa Coldren – światowej sławy golfistki i aspirującego od wielu lat do czołówki golfisty. Tym co łączy Jacka Coldrena z Winem jest jego matka, z którą nie kontaktuje się od czasów wczesnej młodości. Nie zdradzę więcej, ale pierwszy raz mamy okazję pogrzebać trochę w przeszłości tajemniczego Wina.
Polecam nie tylko fanom Cobena, ale wszystkim tym, którzy lubią się zatracić w dobrym, zupełnie nieprzewidywalnym kryminale. Osobiście nigdy, przy żadnej powieści Cobena nie udało mi się przewidzieć zakończenia. Tym razem było podobnie. O to przecież chodzi, prawda?
No Comments
Comments are closed.