Poważnie się zastanawiałem, czy wypada napisać o książce, która jest już niedostępna u wydawcy. Czy to jest niestosowne? Skoro jednak książka traktuje o getcie, o tej specyficznej enklawie, o koszmarze, który niektórzy chcieli nazywać arką, uznałem, że warto. Tak jak warto było zachowywać każdy szczegół getta na fotografii, bo inaczej trudno byłoby nam uwierzyć w piekło, tak i warto przypomnieć o książce, która jest już dostępna tylko w antykwariatach.
Książka ?Getto łódzkie. Litzmannstadt Getto 1940-1944? ukazała się pięć lat temu nakładem Instytutu Pamięci Narodowej. To specyficzna forma, bo publikacja ma duży format i jej głównym walorem jest ponad trzysta fotografii, które pokazują kolejne stadia zagłady łódzkich Żydów. W większości są to zdjęcia znane dotychczas tylko specjalistom, szerokie grono czytelników nie miało jeszcze okazji zobaczyć prac kilku żydowskich fotografów, z których nie wszyscy przeżyli koszmar i upadek łódzkiego getta. Szacuje się, że z około dwustu tysięcy Żydów, którzy przynajmniej pewien czas wegetowali za płotem getta, wojnę przeżyło kilka (pięć?) procent wybrańców. Niewielu pozostało świadków, mówią więc fotografie. Wstrząsające prostotą wyrazu dokumenty bardzo złych czasów. Widzimy na zdjęciach przede wszystkim codzienne życie i codzienna śmierć stłoczonych, głodnych, odartych z godności i marzeń ludzi, których jedyną winą było pochodzenie.
Na osobny ukłon zasługuje wstęp. Niedużych rozmiarów, ascetyczne wręcz wprowadzenie do galerii fotografii getta. Ta część książki zrobiła na mnie chyba większe wrażenie, niż same zdjęcia. To olbrzymia sztuka opisując krwawą i przerażającą historię ludzkiego upadku nie popaść w obojętny żargon rozpaczliwie trzymającego dystans naukowca, nie wypluć na papier złości i rozpaczy humanisty, zachować równowagę. Opowiedzieć wprost: jak było. Autorom książki udała się ta trudna, wręcz niemożliwa sztuka. Historia łódzkiego getta jest pełna złych charakterów, kolejno po sobie następujących końców świata (ze słynną ?szperą? na czele, kiedy Niemcy postanowili wymordować chorych, starców i dzieci, jako nieproduktywnych mieszkańców getta).
Mam ogromną nadzieję, że kiedyś Instytut Pamięci Narodowej podejmie decyzję o wznowieniu książki. Wydaje mi się, że w czasach ?druku na żądanie?, kiedy nawet kilka egzemplarzy nie stanowi technologicznej bariery, warto, by ?Getto łódzkie. Litzmannstadt Getto 1940-1944? znów zagościło w katalogu wydawniczym.
Choćby po to, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że w opowieściach o łódzkim getcie jest sporo przesady.
No Comments
Comments are closed.