Spóźniony debiut Bolitara

16/04/2015

Znowu Coben. Wiem, jestem nudny, ale zauroczyłem się. Już tylko kilka pozycji mi zostało. „Fade Away” to mimo wszystko jedna z ciekawszych części sagi do Myronie Bolitarze, jeśli to kogoś pocieszy.

fade_awayTym razem Myron dostaje propozycję nie do odrzucenia od starego znajomego, trenera jednej z wiodących drużyn NBA. Ma podpisać kontrakt w miejsce kontuzjowanego Grega Downinga. Pamiętacie, tego samego, z którym przed ponad dziesięciu laty rywalizowali o miano najzdolniejszego koszykarza młodego pokolenia. Tyle tylko, że w noc przedślubną Grega, Myron przespał się z jego narzeczoną. A od razu potem na parkiecie doznał tak koszmarnej kontuzji kolana, że nie tylko o karierze w NBA, ale w ogóle o grze w koszykówkę musiał zapomnieć. Po latach rehabilitacji co prawda gra czasem amatorsko, ale… Oczywiście okazuje się, że Greg – w trakcie sprawy rozwodowej – wcale nie ma kontuzji, tylko zaginął i Myron ma go odnaleźć. Przy okazji wejdzie parę razy na parkiet.

Poza tym: jak zwykle. Dużo emocji, dobrych i złych, niejednoznaczni bohaterowie, niejednoznaczne wydarzenia, błyskotliwe dialogi i porywające (przynajmniej mnie) kulisy najpiękniejszej ligi koszykówki na świecie. Zwróćcie uwagę na postać TC – czarnoskórego, wytatułowanego i skandalizującego na każdym kroku  geniusza pamiętającego ile zawdzięcza koszykówce, bez której byłby kolejnym bezrobotnym Murzynem. Niczego nie możemy być pewni, na wszystkim ważą wydarzenia z przeszłości, a Harlan Coben prowadzi nas przez ten gęsty las z wdziękiem wilka idącego pod rękę z Czerwonym Kapturkiem. Przyjemne, bardzo przyjemne.

No Comments

Comments are closed.