Miała być science fiction. Wyszła antyutopia do kwadratu, bo w dwóch światach jednocześnie. Brian W. Aldiss spróbował dość karkołomnej konstrukcji. Paul – potomek islamskich imigrantów uważający się za Brytyjczyka – żyje w dwóch światach. W jednym jest więźniem, bo w swojej książce zawarł scenę ataku terrorystycznego na brytyjskiego premiera, co zostało potraktowane przez MROK (Ministerstwo Rozpoznawania Ośrodków Konspiracji) jako nawoływanie do terroru. Jest torturowany, przesłuchiwany, męczony. W drugim świecie jest osadnikiem na bardzo dalekiej planecie Stygia, gdzie przybysze z Ziemi właśnie wymordowali wszystkich jej mieszkańców. Czyta się to dobrze, nie powiem, ale czy chciałbym kiedyś wrócić? Chyba nie. Szkoda, bo niektóre rozwiązania (takie jak np forma przesyłania ludzi w statku kosmicznym w postaci zapisu pamięci i magmy komórek) są genialne.