Chłopiec, który chciał być wiatrem
Przeczytane / 22/08/2019

Znam Julię. Obiecywała mi tę książkę od paru miesięcy, ale dostałem ją do rąk dzisiaj. Przeczytałem. Popłakałem się. Przeczytałem jeszcze raz. Tata Krzysia zmarł, kiedy ten miał kilka lat. W chwili pisania książki – wspólnie, ale to Krzyś opowiada – chłopiec jest dziesięciolatkiem. Niesamowicie mądrym, wrażliwym, pogodzonym ze sobą i światem chłopcem. Gdy odszedł tata Darek, to bardzo długo i głośno płakałem. Bardzo za nim tęsknię i pamiętam wszystkie chwile, które spędziliśmy razem. Kiedy byłem mały, bardzo się z tym nie zgadzałem, że tata jest ze mną tak inaczej. Teraz już jest trochę lepiej. Cały czas za nim tęsknię, ale wierzę, że jest przy mnie. Dzięki temu, oprócz anioła stróża, mam jeszcze jego zawsze obok siebie. Z życiem to już tak jest, że los nie zawsze nas słucha. I czasem odchodzi ktoś bliski. Ty wtedy czujesz smutek i złość. Czasami nawet na samego siebie. Ja na przykład po tym wszystkim chciałem być wiatrem. Mama tego nie rozumiała, więc musiałem jej wytłumaczyć. Chciałem być wiatrem, bo on nigdy nie umiera. „Mój tata mieszka w innym świecie” jest opowieścią Krzysia o rodzinie, sobie samym i otaczającym świecie. Julia nie za bardzo ingerowała w tę historię, widać rytm zdań dziesięciolatka, jego wyobraźnię, wrażliwość,…

Chłopiec, który został geniuszem
Przeczytane / 10/03/2011

Palec do góry, kto pamięta, że Lem napisał tak specyficzną, wyrywkową autobiografię? Ja przynajmniej zupełnie to przeoczyłem, przypadkiem wygrzebałem w jakimś antykwariacie „Wysoki Zamek” i jestem pod olbrzymim wrażeniem. To książka, do której należy wrócić – tym bardziej w mojej osobistej, intymnej sytuacji pre-ojcowskiej 🙂 Przedwojenny Lwów, rodzina z – jakbyśmy to dzisiaj nazwali – klasy średniej i mały bandyta Stanisław. Przyszły autor „Solaris” nie owija w bawełnę: „Norbert Wiener zaczął swoją autobiografię od słów I was a child prodigy, byłem cudownym dzieckiem; ja mógłbym tylko I was a monster, byłem potworem. A więc, potworem, z pewną przesadą, może; ale to, że terroryzowałem otoczenie, zwłaszcza jako zupełny malec, jest prawdą. Jadać godziłem się, kiedy ojciec, stojąc na stole, na przemian otwierał i zamykał parasol, albo znów karmić można mnie było tylko pod stołem?” Opowieść kończy się przed wojną, to symboliczny, ale i chyba faktyczny kres dzieciństwa lwowskich zuchów. „Wysoki Zamek” ma kilka płaszczyzn, które tak bardzo przykuły moje myśli na kilka dni. Pierwsza to oczywiście swoisty „plotek.pl” – czyli jaki był młodziutki Lem. A był cholernie interesujący. Trochę oczywiście jest przesady w tym tyranizowaniu otoczenia, choć… Opowieść o tym, jak z lubością niszczył wszystkie zabawki jest wielce intrygująca. Obserwujemy jednak…