To nie jest książka dla każdego. Jeśli nie interesujesz się alternatywnymi wersjami historii Europy, nie wciągają cię teorie spiskowe i poszukiwanie przyczyn głębiej niż w mediach, to się zanudzisz na śmierć. „W mrocznym świecie tajemnic Syjonu. Tajemni strażnicy tożsamości Chrystusa czy zakonspirowani władcy Europy” pary brytyjskich autorów zarabiających na demaskowaniu masonów, templariuszy i innych zakulisowych mistrzów marionetek to pozycja dla wybranych. Lynn Picknett i Clive Prince wykonali kawał solidnej roboty. Na prawie sześciuset stronach przeanalizowali francuskie węzły spiskowe od czasów Marii Magdaleny do początku XXI wieku. Wyjściowym materiałem był ujawniony niejaki Konwent Syjonu, dość dobrze udokumentowana tajna organizacja, która pojawiła się na scenie w pierwszej połowie XX wieku, ale której korzenie miały sięgać blisko tysiąc lat głębiej. Zarysowana oś czasowa od ucieczki Marii Magdaleny po śmierci Chrystusa – przez Włochy – do Francji z jednej strony, a powstanie Unii Europejskiej z drugiej – to musi budzić u jednych uśmieszek politowania, u drugich podniesioną brew i zaciekawienie tak brawurową tezą. Nie będę zdradzał jakimi ścieżkami idzie dochodzenia brytyjskich autorów, bo jeśli kogoś interesuje tematyka, to bym mu popsuł radość czytania, a jeśli kogoś temat nie rusza – to bym zanudził na amen. Zachęcam jednak do lektury także tych, którzy teorie spiskowe…
W powszechnej świadomości wiara katarów zaginęła razem z rzezią zamku Montsegur. Tam po wielu miesiącach oblężenia w 1244 roku ostatnich kilkuset wiernych poddało się papieżowi. Poddało mu swoje ciała, ale nie dusze. Zostali żywcem spaleni, bo nie wyrzekli się swojej wiary. A była to wiara dzisiaj prawie zupełnie zapomniana. Odwoływali się do Nowego Testamentu, do Jezusa, ale też do wcześniejszych, gnostycznych poglądów. Widzieli świat czarno-biały, było dla nich jasne, że istnieją tylko dobro i zło, duch i materia, ciało i dusza. Wszystko pośrodku to wyłącznie ułuda. Katarska wiara miała pochodzić wprost od Marii Magdaleny, która po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa uciekła ze Świętym Graalem najpierw do Włoch, a stamtąd do Langwedocji, gdzie tak rozkwitła i następnie męczeńsko zakończyła swój żywot wiara katarska. Niektórzy twierdzą, że właśnie w zamku Montsegur był przechowywany Graal, choć papiescy żołnierze odkryli w skarbcu wyłącznie złoto i srebro. Antoine Gadal był badaczem katarskich tajemnic. Zawodowo opiekował się jaskiniami, w których przed wiekami kolejni Doskonali wchodzili po trudnych stopniach wtajemniczenia. W książce „Na ścieżkach Świętego Graala. Misteria dawnych katarów” odtworzył czteroletnią drogę od nowicjatu do najwyższego wtajemniczenia. Cztery lata trwało umieranie, żeby się odrodzić. Doskonali – tak byli nazywani „duchowni” katarscy, choć nie każdy musiał iść tą…
Michel Houellebecq kojarzył mi się dotychczas z lekko skandalizującym, lekko lewicowym intelektualizmem. Dwa najmocniejsze skojarzenia, to pornografizujące „Cząstki elementarne” i nazwanie islamu „najgłupszą religią świata”. Dlatego jak mi przyjaciółka poleciła „Uległość”, wahałem się. Muszę ostatnio bardzo skrupulatnie dobierać lektury, bo czasu na nie mam bardzo mało. Uległem… i nie żałuję. Akcja „Uległości” toczy się we Francji w roku 2022. Głównym bohaterem jest profesor Sorbony specjalizujący się w uwodzeniu studentek i wykładaniu dziewiętnastowiecznej literatury. Statusem wykładowcy szanowanej uczelni, pieniędzmi i młodymi, zmieniającymi się co rok dziewczynami próbuje zagłuszyć samotność. O śmierci rodziców dowiaduje się z listu, bo nie widział ich od wielu lat. Nienarzucająca się diagnoza stanu rodziny Europy XXI wieku… W tle mamy zbliżające się wybory prezydenckie, w których wygrywa doskonale wyglądający erudyta, dziecko agencji public relations, które kochają zarówno środowiska centrolewicowe, jak i centroprawicowe: Mohammed Ben Abbes. Muzułmanin. W jednej chwili świat naszego inteligenta i don Juana zawala się w drobny mak. Chwilę wcześniej jego dziewczyna – młodziutka żydówka – wyjeżdża z rodzicami do Izraela. Teraz on traci pracę, bo Sorbona staje się uczelnią muzułmańską. Traci też radość, bo dziewczęta nie obnoszą się ze swoją seksualnością, a do nauki na poziomie ponadpodstawowym mają bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy dostęp….
Zakochałem się. Nieśmiertelność, spiski, miłość, zbrodnie, masakry na tle religijnym. Co poradzę, że mam taki gust jak ładnych parę milionów czytelników na całym świecie? W 2006 roku w Zjednoczonym Królestwie „Labyrinth” Kate Mosse dostał nagrodę British Book Awards. Nic dziwnego, bo na liście bestsellerów przeskoczył tę powieść tylko Dan Brown z jego „The Da Vinci Code”. Nie dziwię się także z tego powodu, że jest to po prostu doskonale napisana historia. Niebawem lecę do Polski, więc z pewnym wahaniem penetrowałem regał z książkami. Liczący 700 stron „Labyrinth” wydawał mi się parę dni temu trochę zbyt poważnym wyzwaniem, żeby skończyć przed wyjazdem. Naprawdę nie wiem kiedy zachłannie pożarłem każde zdanie tej powieści. Co naprawdę mnie dziwi to fakt, że w sumie to nie potrafiłbym powiedzieć w jednym zdaniu o czym jest ta książka. O Graalu, miłości, fanatyzmie i paru innych sprawach – możnaby spłycić, ale to jakby nie powiedzieć nic. Doktor Alice Tanner – średniej klasy naukowiec – jako wolontariusz bierze udział w wykopaliskach na terenie Francji. Jest Brytyjką, ale świetnie mówiącą po francusku. Ostatniego dnia przed opuszczeniem przyjaciół-archeologów odkrywa dziwną jaskinię. W środku znajduje dwa szkielety, dziwne inskrypcje, rysunek labiryntu, bardzo zagadkowy kamienny pierścień i… tożsamość. Zaczyna rozumieć, że jest…