Nie przepadam za nachalnym tłoczeniem jakichkolwiek ideologii w powieściach, ale w przypadku „Criminal” (w Polsce wyszło jako „Zbrodniarz”) jestem w stanie przełknąć podwójną misję autorki. Oficjalnie z wypowiedzi Karin Slaughter wynika, że chciała opowiedzieć dobrą historię, ale jak widać nie mogła się przemóc, żeby odpuścić feministycznych wtrętów. Inna rzecz, że są one momentami dużo ciekawsze niż sama opowieść o makabrycznych morderstwach spiętych klamrą trzydziestu lat. „Criminal” to dla mnie pierwsza książka tej autorki. Trochę to może dziwne, bo Slaughter sprzedała już ponad 20 milionów egzemplarzy na całym świecie, ale cóż, jakoś tak wyszło. Zacząłem więc od w miarę świeżej, wydanej w 2012 roku powieści będącej częścią cyklu o detektywie Willu Trencie. Wrażenia? Nie są najgorsze, choć daleko od ciężkiego zauroczenia. Rzecz się dzieje w Atlancie. Zgodnie z aktualnie obowiązującą modą u anglosaskich pisarzy akcja jest prowadzona równolegle w dwóch czasach: teraz i trzydzieści lat temu. Koszmarna zbrodnia popełniona teraz do złudzenia przypomina morderstwa sprzed lat. Profil ofiar jest identyczny – młode, śliczne blondynki, podobnie jak sposób zadawania ran i bólu. Śledztwem kieruje Amanda Wagner, która przed laty doprowadziła do skazania mordercy. Jej podwładnym jest Will Trent, błyskotliwy detektyw, a przy okazji pokiereszowany przez życie facet, który wychowywał się jako sierota…