Stara książka, sprzed 14 lat. Ewa Kondratowicz rozmawia z dwudziestoma kobietami, dzięki którym – jak możemy zrozumieć między wierszami – Solidarność była możliwa. „Szminka na sztandarze. Kobiety Solidarności 1980-1989. Rozmowy” to książka dość męcząca. Nie tylko przez swoją formułę – rozmów prowadzonych jakby ze sztancy – ale także przez nieudolność autorki, która ewidentnie boi się sprowadzić choćby jedną rozmowę do jakiegoś głębszego sensu. Dialogi ślizgają się po powierzchni, te same pytania zadawane paniom zwykle zwracają te same odpowiedzi. Naprawdę nużące. Ale mimo wszystko warto dla paru kobiet, dla paru zdań sięgnąć po tę książkę. Jasnym punktem jest rozmowa z prawie dzisiaj nieznaną bohaterką podziemia Ewą Bugno-Zaleską, która została skazana za… posłuchanie generała Jaruzelskiego, który w telewizji zachęcał do udziału w pochodzie pierwszomajowym. No to pani Ewa poszła. Z transparentem: „Niech żyje internowana i uwięziona klasa robotnicza”. Oczywiście została natychmiast aresztowana. Wyjaśniłam, że nie można oskarżać mnie o jakąś podziemną, podstępną działalność, bo udałam się na pochód na prośbę generała Jaruzelskiego, który przemawiając w TV, zapraszał do świętowania na ulicach naszych miast. Ta zabawna skądinąd historia ma ciąg dalszy. Rehabilitacja za represje stanu wojennego objęła tylko niektórych. Koniński sąd orzekł w 1998 roku, że byłam zatrzymywana zgodnie z prawem i odrzucił…