Chciałem poczytać o spowiedzi i pokucie w kontekście judaizmu i pierwszych chrześcijan, a trafił w moje ręce esej francuskiego profesora Jeana Delumeau „Wyznanie i przebaczenie” z nieco mylącym podtytułem „Historia spowiedzi”. Mimo wszystko to nie był stracony czas. Przebaczenie to zdecydowanie najcenniejszy wkład chrześcijaństwa w historię ludzkości, z tym pan profesor nie polemizuje, choć widać, że przygląda się wierze i religii z uczciwym, naukowym dystansem. Kościół, spowiedź, pokuta, rozgrzeszenie – te tematy oglądamy na tle zmian w myśleniu i zachowaniu społeczeństwa francuskiego. Nie jest to dzieło wyczerpujące temat, ale nie tego przecież oczekujemy do eseju. Na wielki plus trzeba polskiemu czytelnikowi zaliczyć ogromną liczbę cytatów z dzieł w naszym kraju albo całkowicie nieznanych, albo skrajnie niepopularnych. Delumeau pozwala sobie na poważne pytania we wnioskach kończących pracę. „Czy w naszej dzisiejszej cywilizacji jest jeszcze miejsce – w religii czy poza religią – na niczym nie wymuszone wyznanie i przebaczenie? (…) Otóż jednym z największych problemów Zachodu jest obecnie rozpad kodeksu moralnego, którzy nasi przodkowie w mniejszym czy większym stopniu akceptowali. Cywilizacja zachodnia albo upadnie przez to, że straci wszystkie swoje punkty odniesienia, albo spróbuje znaleźć sobie jakąś etykę, którą można by zresztą dostosować do wymogów czasu i której kryteria byłyby do…
„Przewodnik dla zniechęconych spowiedzią i mszą świętą” ojca Tomasza Pawłowskiego to książeczka dla wszystkich, którzy chcą sobie przypomnieć po co właściwie jest spowiedź, pokuta i msza święta, ale nie za bardzo chcieliby rozbudowanych i gęstych rozważań filozoficznych, a wolą konkretne uwagi praktyka. Dobra to książeczka, bo życiowa. Nie ma w niej kazań, nie ma teologii teoretycznej, jest za to prosta jak łaska Pańska koncepcja pojednania się z Bogiem. Można spojrzeć na siebie niejako zza kratki konfesjonału. Dobre to i pożyteczne. Na pewno na każdej drodze, co jakiś czas warto się zatrzymać i spojrzeć na siebie oczami kogoś, kogo doświadczenie przerasta nasze, choćby nie wiadomo jak bogate, ale jednostkowe, indywidualne.
W powszechnej świadomości wiara katarów zaginęła razem z rzezią zamku Montsegur. Tam po wielu miesiącach oblężenia w 1244 roku ostatnich kilkuset wiernych poddało się papieżowi. Poddało mu swoje ciała, ale nie dusze. Zostali żywcem spaleni, bo nie wyrzekli się swojej wiary. A była to wiara dzisiaj prawie zupełnie zapomniana. Odwoływali się do Nowego Testamentu, do Jezusa, ale też do wcześniejszych, gnostycznych poglądów. Widzieli świat czarno-biały, było dla nich jasne, że istnieją tylko dobro i zło, duch i materia, ciało i dusza. Wszystko pośrodku to wyłącznie ułuda. Katarska wiara miała pochodzić wprost od Marii Magdaleny, która po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa uciekła ze Świętym Graalem najpierw do Włoch, a stamtąd do Langwedocji, gdzie tak rozkwitła i następnie męczeńsko zakończyła swój żywot wiara katarska. Niektórzy twierdzą, że właśnie w zamku Montsegur był przechowywany Graal, choć papiescy żołnierze odkryli w skarbcu wyłącznie złoto i srebro. Antoine Gadal był badaczem katarskich tajemnic. Zawodowo opiekował się jaskiniami, w których przed wiekami kolejni Doskonali wchodzili po trudnych stopniach wtajemniczenia. W książce „Na ścieżkach Świętego Graala. Misteria dawnych katarów” odtworzył czteroletnią drogę od nowicjatu do najwyższego wtajemniczenia. Cztery lata trwało umieranie, żeby się odrodzić. Doskonali – tak byli nazywani „duchowni” katarscy, choć nie każdy musiał iść tą…